czwartek, 23 listopada 2017

BEZSZELESTNOŚĆ - Palcolor, "Wróg"



Zastanawiam się poważnie nad fenomenem Emila Macherzyńskiego, którego głównym solowym projektem jest Palcolor. Jego kolejne wydawnictwa pojawiają i jakby momentalnie znikają, gdy zaś gra na żywo, to zagra jakąś sztukę, a poza tym scenicznie nie istnieje. Nie byłoby w tym nic szczególnego - tak funkcjonuje duża cześć prezentowanych na blogu artystów, którzy z uporem godnym lepszych spraw brną, by prezentować swoją twórczość. A może tu nie ma żadnego fenomenu, a może tylko przydaję Emilowi zasług, których nie ma? Wszakże co Macherzyński takiego zrobił? Grał w Złotej Jesieni, z Joanna Świderską współtworzy wydawnictwo Jasień, był duchem poruszycielem sporej części niezalowych targów, które w jakiś sposób konsolidowały scenę niezależną w Polsce, a z czasem stały się fenomenem, który bezszelestnie właśnie wygasa tudzież przeobraża się. Emil był częścią środowiska Eufemii, która stanowiła dla wielu kluczowe miejsce trwania spontanicznej i szczerej twórczości. I wiele więcej można by tu jeszcze wymieniać - lecz czy to jeszcze jakaś zasługa?

Kolejne Emilowe wydawnictwa pojawiają się i znikają - a może nie są warte zachodu? Problem polega na tym, że zupełnie nie, choćby z uwagi na to, że Palcolor, pod którego szyldem Emil wydaje, nie tylko tworzy spójnie brzmiące płyty, ale także uparcie drąży jeden estetyczny idiom w trakcie całej swojej dyskografii. Fascynuje go najtisowe IDM biorące swój początek w V/A Artificial Inteligence i w późniejszych apologetach stylu - z przejrzystą i sterylną produkcją, atmosferą wyrafinowania zapraszającego zarówno dyletantów jak i poszukiwaczy wrażeń. Twórczość ta pozbawiona jest zbytniego konceptualizowania i intelektualizowania - choć to pierwsze pojawia się tu i ówdzie, jednak na zasadzie zbioru skojarzeń - duchologicznego science fiction, powidoków luksusu czasu komuny (fly polish airlines, buy polski fiat) oraz lurkowania po osobliwościach internetu, lecz bez memiarskiej ortodoksji. Być może Emil Macherzyński jest w swoim retro szyku tak osobliwy, bo zupełnie nie interesuje go robienie rzeczy stosunkowo modnych - synthwave'u z french touchem (choć u Emila french touch się podskórnie wydobywa), wszelkiego rodzaju pogrobowców New Age'owego vaporwave'u zanurzonego w estetyce lo-fi VHS, czy pełnego apreggiatora elektronicznego ambientu. Paradoksem zaś jest to, że nie poszukiwania już, lecz ściśle określone pole estetyczne podjęte przez Emila wydaje się być bardziej "dziadkowskie" od tych wszystkich próżnie wymienionych przeze mnie antynomii, które historycznie mają dłuższą tradycję. A to dlatego, że to, w czym Macherzyński czuje się dobrze, nie zostało jeszcze wystarczająco mocno przewartościowane i poddane reinterpretacji w magii wyobrażeń.

Piszę ten tekst, jakbym pisał coś w rodzaju epitafium, bo przypadek Palcolora rozprawia się z mitem jakoby wydanie zbiorczego materiału dźwiękowego było ważną cezurą w artystycznym życiu. Tak jakby z każdą wydaną płytą artysta musiał wkładać wysiłek w wymyślanie się na nowo i eksplorować nowe formy i style. Do tej pory chciałem napisać o Palcolorze kilkukrotnie - i tyleż razy mi się nie udało, bo kasowałem niemal gotowe teksty. Były one na swój sposób niewystarczające, być może dlatego, że kolejne płyty Emila traktowałem jako kamienie milowe, podczas gdy są one konsekwencją rozwoju. Owszem pojawiały się w jego solowej dyskografii skoki w bok, ale nie były one radykalnie odmienne od wyraźnie zarysowanego typu czystego. Odmieńcy to choćby Mikroorganizmy czy słuchane przeze mnie ciągle z wielką przyjemnością nagrane na żywo ambientowe, evergreenowe Arecibo, którego echa wyraźnie wybrzmiewają w openerze do pełnego bulgotów i intrygujących pogłosów 1987 otwierającego najnowsze dzieło Emila, czyli płytę Wróg. Bardzo to podobna rzecz do Afrikanische Volker Mirta. Płyta ta nie kontynuuje drogi obranej przez Emila na ostatnich jego dokonaniach, które skłaniały się w stronę techno - przykładem jest doskonały Muranów Workshop oraz inne okołobrutażowe impresje, które pojawiały się z różną regularnością na soundcloudzie muzyka . Na Wrogu jest mniej tanecznie, a zatem jak jest? Dotychczas muzyka Palcolora była w dużej mierze afirmatywna, na swój osobliwy sposób radosna. We Wrogu zaś czai się podskórny niepokój. Poszczególne zrytmizowane figury, zaczątki melodii, ambientowe smugi brzmią jakby były ze sobą spasowane w programowo niedoskonały sposób, tonacje zmieniają się pod wpływem niespodziewanego ledwo wyczuwalnego pitchu, a umiejętne stosowanie reverbów i deleyów potęgującą napięcie wynikające z mikroskopijnych odstępstw od rytmu  i tonacji - patrz Bias Trap, w który dodatkowe napięcie potęgowane jest przez skontrastowane naturalistyczne brzmienia perkusji z rozchwianymi syntezatorami.

Prima Terra kolejny utwór na playliście w swej powolnej dostojności, zbliża się do muzaków z archiwów GAD Records, będąc jednocześnie utworem bardzo chwytliwym, zapamiętliwym, po to by rozpaść się  w połowie w posępnym dronie, by później eksplodować z energią rzutkiego werbla - drop to był niespodziewany, rozkosznie niepasujący do feelingu budowanego przez pierwszą część utworu, by później zatoczyć rondo względem swego początku. Następny Kush Komfort moim zdaniem nie pasuje do tego, co powiem już teraz, świetnego albumu. Utwór idzie w stronę posępnego bengiera, no i nie byłoby w tym nic złego, pobawić i potuptać też należy, niemniej lepiej jest wczuć się w długie dźwięki syntezatora Pyongyangu, który jest utworem bardziej koherentnym i bodaj szczytowym momentem albumu. Choć tu też pojawia się regularna stopa, to jest ona dodatkiem do dubowych ambientów i wielości ich warstw niźli szkieletem usprawiedliwiającym całość, by bezgłośnie przerodzić się w bezszelestne zamknięcie w szumowej miniaturze Retkinia Północ.

* * *

Wkrótce przed tym, jak miałem przyjemność zaznajomić się z tym albumem, który śmiało mogę określić jednym z najlepszych jakie słyszałem w tym roku, odbyłem krótką wymianę zdań z Palcolorem w jego własnej osobie. Emil wyraził wówczas obawę, że Wróg nie wzbudzi żadnej reakcji, że nie pojawi się żadna wzmianka, ani recenzja, ani nic co idzie za tym. Emil zapytany przeze mnie, czy nawet jeśli napiszę coś na Kulturze Staroci o tej płycie, to czy myśli, że coś to zmieni odpowiedział:
-Pewnie nie.

Palcolor
"Wróg"
Kosmodrone DRONE 1701 CD

1 grudnia 2017




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz